Huh, trochę dawno mnie tu nie było. Trochę mniej dawniej miałam już coś tutaj napisać o naszym wyjeździe z kraju. Ale uwierzcie mi, a (prawdopodobnie) niedługo przeczytajcie – są ku temu powody! W tym poście, jednak, chciałabym się skupić na takim jednym specyficznym pytaniu, na które samej przez jakiś czas trudno było mi zwięźle odpowiedzieć, a co dopiero znajomym/rodzinie. Tak więc, co ja właściwie tutaj robię?

No dobra. W sumie to cały czas trudno mi zwięźle odpowiedzieć. Choć z każdym kolejnym otrzymanym pytaniem o powód wyjazdu do Umeå, odpowiedź zaczęła nabierać coraz więcej sensu. Po kolei…

1) Dlaczego postanowiliśmy wyjechać z Polski?

Cóż, pierwszy powód może brzmieć przykro, ale zmęczyły nas studia w Polsce i ich (brak) organizacji. Nie chcę w tym miejscu żalić się na Politechnikę Gdańską – wciąż bardzo lubię tę placówkę i wiem, że bardzo pomogła mi w kształtowaniu się w osobę, którą jestem teraz.
Dodatkowo, od początku studenckiej drogi ciągnęło mnie, żeby wziąć udział w Erasmusie i zobaczyć jak wyglądają studia zagranicą… No i może dobrze byłoby się w końcu wyrwać spod matczynych skrzydeł i domowego lenistwa (takie szczęście mieliśmy studiować w rodzinnych miastach) i zacząć własne życie. Taaak… A czemu by nie skoczyć na głęboką wodę i od razu wyjechać tak gdzieś 1500 km na północ?

2) Dlaczego właśnie Umeå?

Uniwersytet w Umeå jest rozpoznawalną placówką głównie (i może tylko) w środowisku artystycznym, dzięki swojemu “Institute of Design” (IDI). Ponoć jest to jedno z najlepszych miejsc na świecie do studiowania wzornictwa przemysłowego i innych podobnych – nic dziwnego, gdy zna się szwedzką miłość do tzw. designu. Nie jest to jednak duży/rozpoznawalny uniwersytet techniczny, który spełniałby moje różne ambicje, przynajmniej tak wydawało mi się na początku… Dlaczego więc dwóch inżynierów Automatyki i Robotyki trafiło właśnie tutaj?

img_20160822_180805

Obydwoje po skończeniu pracy nad dyplomem projektem inżynierskim postanowiliśmy, że chcemy się trochę przebranżowić. W. w stronę artystyczną, a mnie – w skrócie powiedziawszy – pochłonął mózg. Tak więc u W. decyzja była prosta – na IDI jest możliwość wzięcia udziału w rocznym kursie wzornictwa przemysłowego, który otwiera inżynierom później drogę na techniczne studia magisterskie w tej dziedzinie. Jako, że postanowiliśmy jechać razem i ja zaczęłam dla siebie czegośszukać. Ku mej radości i zdziwieniu, okazało się, że mogę po prostu wybrać sobie kursy, które chciałabym zrealizować. Tak jakbym sobie składała własny rok… tak więc czemu nie? 🙂 img_20160827_140623

3. Więc właściwie to… co ja tutaj robię?

Kursy kursy, ale właściwie co?
Wiecie co, sama sobie zadawałam to pytanie przed przyjazdem tutaj ;). Szwedzki, albo przynajmniej tutejszy system studiów, jest na tyle ciekawy i nowy, że poświęcę mu osobny post. Tu skupię się tylko na wybranych tematach…
Tak więc w tym semestrze robię kursy związane z:

  • sztuczną inteligencją na wydziale o wdzięcznej nazwie MIThus,
  • biomedycznymi sensorami na wydziale inżynierii biomedycznej, który – uwaga – znajduje się w szpitalu (<3),
  • kognitywistyką na wydziale psychologii…
    Czyli to trochę tak jakbym studiowała na PG, UG i GUMedzie jednocześnie ;).

I powiem Wam, że już w drugim tygodniu studiów mam totalnie mnóstwo pracy. Takiej, która w ostateczności przynosi mi radość i poczucie sensu.

Ach 😀

img_20160823_143855

Mam nadzieję, że w tym całym studenckim pochłonięciu i wyrabianiu 300 % normy, w którym przez moment byłam, uda mi się napisać niedługo jeszcze o tutejszym mieście, uniwersytecie i trybie studiów. Już teraz polecam 😉

Miłego dnia! 🙂